Pierwszy raz spędzamy Swięta bez Aleksandry i Anastazii, bez Matthiasa. Jest z nami, blisko nas, Rafał. Tak się układa sytuacja finansowa i jak powiedziała przez telefon Aleksandra, nie można tego żałować, bo tak po prostu jest.
To prawda, ale wolałem sytuacje, kiedy byliśmy razem. Lubiłem - Jeanne też - ruch wokół nas, przygotowania świąteczne, zakupy... przypominają się święta w Częstochowie: duży stół, nakrywany białym obrusem, ozdobiony zielonymi gałązkami, na którym, obok niezbędnego Baranka tronował wysoki "bankuhen", stojący tuż obok wielkiej szynki pokazującej wspaniałą kość okręconą błyszczącą skórą, ciasta i liczne przysmaki (z zapasów, ukrytych w Ojca gabinecie, za parapetem). To było "święcone", czekające na błogosławieństwo Księdza Jatowtta. Od tego momentu zaczynały się w domu Swięta...
Aleksandra ma rację: nie powinienem żałować... To wszystko przecież JEST jeszcze i mam raczej powody do radości że było i że udało nam się z Jeanne zachować najważniejsze. Oto Ala mówi, że w Wielki Czwartek byli z Matthiasem w kościele, że zachowują post. Mam nadzieję, że i Anastazja jeszcze coś ważnego pamięta. Zyczę jej dużo dobrego. Ufam, że tak będzie.
Kolejny powód do optymizmu, to kontakty z przyjaciółmi: wczoraj niespodziankę sprawił mi Tadeusz W. z Krosna. Ma kłopoty ze zdrowiem, leczy się intensywnie. Oby skutecznie! Telefony i maile od i do kursują intensywnie. Zygmunt S., Maryla i Bohdan K., Basia i Janek M., Teresa i Janek D., Floriana i Giani ... wiedzą i ja wiem, że ą to w pewnym stopniu kontanty "wirtualne", ale "wirtualne" znaczy w tym wypadku "rzeczywiste".
A zatem, niech mi będzie wolno złożyć najlepsze i najbardziej serdczne życzenia Wszystkim czytającym to moje "wyznanie". Jest kulawe, ale na nic innego nie mogłem się zdobyć już od dłuższego czasu. Może to mi pomoże pisać lepiej.
Jędrzej
Wielki Piątek 2015