4 janvier 2016
1
04
/01
/janvier
/2016
22:52
W okresie Swiąt Bożego Narodzenia byliśmy z Jeanne w Warszawie. Wspaniała to była podróż. Jestem wdzięczny Jeanne za upór i zdecydowanie, dzięki którym do niej doszło.
Jestem pod wrażeniem Pasterki w Katedrze Sw Jana, wielkiego apelu Ulecz nasze serca!!! widocznego w bocznej nawie Swiątyni, homilii księdza dr Bartołda, Opłatków, hojnie oferowanych wszystkim i życzeń składanych wszystkim przez wszystkich obecnych, w atmosferze szczególnej serdeczności nieznających się ludzi, ich uśmiechów, uścisków ich rąk.
Ta Pasterka, świąteczna atmosfera udekorowanych warszawskich ulic, jakaś lekkość i uprzejmość Warszawiaków, a zwłaszcza wspaniałe, iście królewskie przyjęcie, jakiego doznaliśmy od naszych przyjaciół sprawiły nam ogromną przyjemność, były czymś wyjątkowym, niezapomnianym.
Cieniem na tym przeżyciu osobistym są trudne terminy jakie nastały w sytuacji politycznej Polski po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich i parlamentarych. Pisałem już o tym, piszą (do tej pory, zanim zostaną skazani na milczenie) znani i doświadczeni znawcy tych spraw. Złość i zniecierpliwienie wyrażali wszyscy kierowcy taksówek, którymi jeździłem, ludzie manifestowali na ulicach.
Partia rządząca, czyli Prawo i Sprawiedliwość, czyli Jarosław Kaczyński, działa wyjątkowo brutalnie, jej słowa są nienawistne, jej cel staje się coraz bardziej widoczny: narzucić Polakom jedynie słuszny ustrój oparty na posłuszeństwie i akceptacji władzy, nie zważając na dobro wspólne Polaków, na Konstytucję - najwyższe prawo Rzeczypospolitej, na elementarny szacunek dla bliźniego.
Jako autor zwykły pomiędzy zwykłymi, zaangażowany, a jeszcze żyjący poza Polską, nie ośmielam się analizować. Na moją oburzenie na Polaków za to, że głosowali tak niemądrze, ktoś bliski zwrócił mi uwagę na straty, jakie nasz Kraj poniósł w światowych konfliktach i na skutek okupowania Polski i niszczenia jej kultury w nieodległej przeszłości. Istotnie, mało mamy polityków wysokiego lotu, łatwo jest kierować społeczeństwem zmęczonym, niepokojonym przez kolejne ułomne próby rządzących.
Lepiej zapiszę, co przeżyliśmy z Jeanne w ciągu dziesięciu dni pobytu w Warszawie. Aby dodać otuchy do walki z Cieniem.
A przeżyliśmy wspaniałe spotkania z najbliższymi: Markiem Z., moim kolegą z liceum Sienkiewicza i Ulą, jego żoną (jak zawsze, oboje byli naszymi opiekunami, zaprosili nas na Wigilię, Marek zorganizował mój wyjazd do Częstochowy, zawiózł nas (i stosy świątecznych smakoszy, także od Jolanty), do Marty i Staszka do Głoskowa, niemiennie dokładny, myślący o najważniejszym.
Dom Marty i Staszka znam od około czterdziestu lat. Stanowi jedno z najważniejszych i najbardziej ukochanych dla mnie miejsc. Zawiera dużo niegdysiejszych radości i teraz jakiegoś smutku, którego źródłem jest czas i samotność jego gospodarzy. Dziękuję im, że byli dla nas mili, że długo z nami rozmawiali, że są serdeczni. Jesteśmy z Wami, Kochana Martuniu (tak się o Tobie mówiło) i Drogi Staszku! Nie traćcie nadziei!
W Częstochowie odwiedziłem nie czującego się najlepiej Janka M., także z liceum Sienkiewicza i jego towarzyszkę życia, wspaniałą i wytrwałą Basię, która z godnością i ofiarnie nim się opiekuje. Wykorzystałem okazję aby pomodlić przy grobie Rodziców, Babci i Anki na cmentarzu, od początku będącym pod opieką Janka, i przy pobliskim grobie jego Rodziców.
Kolejne spotkanie odbyliśmy ze Stanisławem S., czyli Musiem, czy jak mawiał Tadeusz M. „Mistrzem”, lub jak chcą niektórzy „wujem”, pilnym obserwatorem spraw polskich, starożytnym znawcą ludzi kultury, europejczykiem. To zawsze dla mnie lekcja wiedzy i umiaru, S. tchnie arystokracją w najlepszym wydaniu. Dobrze, że jest.
Wiele godzin spędziliśmy z Jolantą i Markiem, moim następcą w Konsulacie RP w Lille, kompanem, druhem, oponentem i przyjacielem niedawnych lat pracy i nadziei, wydarzeń, które łaczą szczególnie, zwłaszcza w przeżytych przez nas obu zawodach. Jestem od Marka starszy i staram się rozumieć dlaczego człowiek na jego poziomie wiedzy i kultury jest tak mało wykorzystany. Jego wielkim szczęściem są Jolanta i osobista dobroć. Bardzo doceniłem, kiedy wczesnym świetem naszego wyjazdu z Warszawy pomagał nam, staruszkom dojść z walizkami do autobusu i pozwolił nam, w cieple Pałacu Kultury, znaleźć schronienie przed powrotem do domu.
Andrzej, Zula (od Zofii) i kilka pokoleń rodziny W. Zaprosili nas na jasełka! Przypomniało mi się Polskie Betleem Lucjana Rydla w roku 1917. Myślę, że mało jest z Polsce podobnych uroczystości : kilka pokoleń, córki i synowie, ich dzieci i ich wnukowie, około 60 osób, deklamowało jasełkowe teksty własnej twórczości i śpiewało polskie kolędy, Andrzej, mój więziowy przyjaciel przez ponad dwie godziny obdarzał nas książkami, do każdego mając osobiste słowo i miły gest (my też dostaliśmy jego rzecz najnowszą, „Losowi na przekór”, z okolicznościową dedykacją), zostaliśmy zaproszeni na świetny obiad. Pisząc to wspomnienie myślę o tych jasełkach z wdzięcznością, a o warszawskim dwudziestostopniowym mrozie, a wiedząc przez telefon o zamarzaniu koni Zuli i akumulatora w samochodzie Andrzeja składam im nasze serdeczne życzenia.
Do gospodarstwa agroturystycznego pod Warszawą zawiozła nas Karolina, córka gospodarzy, ich syn, Tomasz i jej narzeczony, też Tomasz. Gospodarze, Alicja i Bogdan, zaprosili nas na wspaniały obiad w doborowym towarzystkie rodziny, w salonie ich domu, w którym bywamy, jako goście i jako przyjaciele od kilku lat, a spotykamy się też na warszawskim Starym Mieście. Tam kilka lat temu przyjmowaliśmy naszych rocznicowych gości. Dzięki Wszystkim za kolejne chwile radości i dobrze spędzonego czasu !
Odwiedził nas w hotelu inny jeszcze i bliski człowiek więziowy, Janek T., autor codziennych blogów, pisarz i tłumacz, dobrze uczony w teologii. Szkoda, że jego Pani, Biruta, zmęczona, nie mogła być z nami.
Szkoda też, że Janek D. upadł i znieruchomiał. Tak dobrze wspominam nasze spotkanie w ubiegłym roku ! Wstań i idź Janku Kochany, czego Ci szczerze życzę ! I Tobie, Tereso też !
Napisałem zbyt dużo ? I tak ani w ułamku nie opisuje to naszych wspaniałych warszawskich przeżyć !
DZIEKUJEMY !!!
PS. Uzupełniłem blog po otrzymaniu od Karoliny wspaniałych zdjęć. Dodałem Wigilię w naszym hotelu, wizytę sióstr i brata Jeanne u nas, w październiku 2015 i wizytę u nas Aleksandry z Montpellier parę dni temu. Ciekawy jestem bardzo opinii Państwa o sytuacji. Oboje bardzio dziękujemy i pozdrawiamy WSZYSTKICH!!!
Published by 011bukowski.over-blog.fr
-
dans
wrażenia z podróży
sytuacja w Polsce
przyjaźń
commenter cet article …
commenter cet article …