Po francusku nazywa się rue des Verts Près. Która to już moja kolejna ulica ? Prawdopodbnie ostatnia. Pierwszą była ulica Niepodległości 17, w niegdyś polskim Łunińcu. Tam mieszkaliśmy z Rodzicami i tam dostałem, 30 listopada 1935 roku, pierwsze życzenia imieninowe od bliskich z rodziny. Pożyję, zobaczę. Najpierw o Czasie postprawdy.
Mijają kolejne krzyżyki, ale staram się myśleć, bo świat gorszeje, albo tak mi się wydaje ze starości. Niektórzy, np. angielski słownik Oxforda z roku 2016, mówią o czasie postprawdy, czyli takim, kiedy fakty straciły znaczenie, a kandydaci na najwyższe urzędy państwowe świadomie kłamią, odwołując się do niskich emocji elektoratu zamiast do logiki i zdrowego rozsądku.
Popatrzcie : w państwie Polskim najważniejszy prezes partii władzy decyduje de omnibus rebus, ważni a posłuszni urzędnicy, jak pani premier, minister obrony narodowej, minister sprawiedliwości, minister śrowiska ... niczym kukiełki decyzje Prezesa wykonują, Prezydent jakoś mało się udziela, choć grzeczny, płoty wokół Sejmu budują, drzewa wycinają, podobno symbole narodowe zmieniać będą, o przypomnieniu rocznicy przystąpienia Polski do NATO zapominają, Solidarność (to był taki duży związek zawodowy, który nas do Europy wprowadził), a szczególnie Lecha Wałęsę gumkują ... o tylu ludziach i o tylu sprawach chciałoby się ponarzekać, jak choćby o kobietach, których nie lubi jedna pani poseł, o wrogości do immigrantów i o naszych księżach biskupach, mimo że chyba tylko prymas Polski, arcybiskup Muszyński dobrze ocenił Donalda Tuska ...
Poza państwem Polskim, w Brukseli, tegoż Donalda Tuska wybrano po raz drugi na przewodniczącego Rady Europejskiej, pani Premier Szydło odczytała kompromitujący list do innych pań i panów Premierów i Ministrów, jeden kompetentny specjalista dał się, nie wiedzieć dlaczego, oszukać Prezesowi partii władzy, zawiedzionego z pewnością postawą 27 państw, i wśród nich Premiera Węgier i Pani Premier Wielkiej Brytanii.
Wybranemu Prezesowi trzeba jak najserdeczniej gratulować. Pozostał wstyd gorączkowego poszukiwania przez władze lepszego Polaka, nienawiści do przedstawiciela własnego narodu i kompromitacja polskiej ekipy w Brukseli. Tak po prostu było, a to niedobrze tej ekipie wróży. Nawet jeżeli jeszcze przez jakiś czas nasze biedne materialnie społeczeństwo będzie wrażliwe na pieniądze, jeżeli da się zwodzić fałszom obietnic, i jeżeli nie przestanie ulegać jakiejś tajemnej magii oszustwa, braku szacunku dla bliźniego, czy zwykłemu zmęczeniu, bo nie jest ono w stanie zrozumieć tego się dzieje w jego własnym kraju.
Niepokoi to i męczy. Jednak oglądajmy dalej. Oto Holandia, ojczyzna mojej żony kilka dni temu uspokoiła się po przegranej nacjonalisty Wilders’a, sojusznika francuskiej ultraprowicowej szefowej Frontu Narodowego, Marine Le Pen. A do rozwiązania jest przecież sprawa stosunków z Turcją i jej faszyzującym premierem.
We Francji toczy się właśnie wyjątkowo szczególna kampania prezydencka. Najbardziej znani kandydaci po pierwsze wzajemnie się nienawidzą, po drugie tacy jak Pani Le Pen (córka potępionego przez nią samą słynnego Jean-Marie, obecnie ultra prawicowa posłanka do Parlementu Europejskiego, oskarżona, wraz z ojcem, o nadużycia finansowe), i François Fillon (były premier Francji w czasie prezydentury Nicolas Sarkozy, obecnie poseł do francuskiego Zgromadzenia Narodowego, jest kandydatem prawicy i centrum, był powszechnie uznawany za człowieka uczciwego, ale oficjalnie uznano go winnym ukrywania pracy jego żony i ich dwojga dzieci, oraz nie ujawnienia dwóch garniturów, otrzymanych w prezencie) mają bardzo dobre wyniki badań opinii publicznej i dla wielu wyborców lęk, prawdopodobny wobec Marine Le Pen, a dla mnie samego wątpliwości prawne i moralne wobec ewentualnej prezydentury François Fillon, czynią tę kampanię wyjątkową i szczególną.
Wśród innych pretendentów jest Jean-Luc Melanchon (znany i popularny polityk i mówca sprzeciwiający się aktualnej polityce francuskiej partii socjalistycznej), Emmanuel Macron (młody i błyskotliwy były minister ekonomii w rządzie prezydenta Hollande), czy Benoït Hamon (były minister edukacji narodowej w rządzie prezydenta Hollande). Ich szanse są minimalne.
Pasjonowaliśmy się kilka tygodni temu wyborami w Ameryce. Nikt nie przewidział ich wyniku. Przypomina się pytanie Leibnitza dlaczego jest raczej coś niż nic ? Prezydent Stanów Zjednoczonych to jest przecież wielkie (ale mniejsze niż nasz Prezes) coś i konia z rzędem temu kto wie jak z nim jeździć.
Tyle postprawd rządzi nami wszystkimi... Nie chcę wierzyć, że to świat jest gorszy, wiem, że to ja jestem stary. Francuski uczony Jean Delumeau przypomniał kogoś, kto mówił, że temu, kto przyznaje, że nie da się zobaczyć, co jest za zasłoną czasu, nie wolno stwierdzać, że tam nie ma nic (to ja przywołałem czas, u Delumeau było o Wielkim Wybuchu).
Mimo wszystko wierzę, że człowiek zdolny jest do wszystkiego, nawet do dobra...
Jędrzej Bukowski
PS. Dziękuję Jurkowi K. za ważne uwagi o pisaniu nazwisk, i Jankowi M. za informację o udanej operacji, za uwagę o wyborach w Holandii.