Zmienić się ! Narzucić sobie inne spojrzenie na świat ! Obudzić się z letargu codzienności, beznajdziejnego "bycia sobą" !
Jeszcze (coraz bardziej) słyszę okrzyk z mojego dzieciństwa ... zmień się ! którego wtedy nie rozumiałem. A to przecież nie jest możliwe w sensie najgłębszym, zmiany osobowości. Chodzi o to, co czyni mnie - i wszystkich - odmiennymi Osobami. Osoby te, my wszyscy, każda na swoim, jedynym i niepowtarzalnym gruncie, przerabiamy, każda na swój jedyny i niepowtarzalny sposób, wszelkie spotkane informacje w procesie nieustającego procesu akcji i reakcji.
Cóż więc znaczy moje "bycie sobą", beznadziejne ? Znaczy brak energii we mnie, nieumiejętność znajdowania rozwiązań i wrażliwość - beznadziejna właśnie - na to wszystko co sie stało w moim życiu z moim udziałem, a przeciw temu, w co zawsze wierzyłem i czemu razem z Jeanne chcieliśmy być wierni.
Może nie powinienem o tym pisac ? Zbyt intymne ? Gdzie są granice ? Dlaczego Bohdan Cywiński pisze, uzasadniając w blogu swój głos na Jarosława Kaczyńskiego, o "obamowskiej Ameryce" ? Uraziło mnie to, bo nie ma w tym tekście nic innego o Ameryce, nie wiadomo, co to wtrącenie ma znaczyć, Bohdan ma tyle samo wiedzy o Ameryce co ja, i całym tym głosem stawia sie jakoś ponad, w pozycji sądzącego.
To prawda, że pozostałem ze Francji wtedy, kiedy on wrócił do Polski. Ale uważam, że wtedy, w latach 70, należałem do tej gromady ludzi, którzy dążyli do obalenia komunizmu w Polsce. Wciąż sądzę, że właściwie stale moim domem jest Polska, o której staram się wiedzieć, której losy bardzo przeżywam. Odczuwam boleśnie moje oddalenie, chcę zabierać głos, chcę jakoś być, i czuję, że wszystko się temu sprzeciwia.
J.B., godz. 14.57