Od kilku tygodni obiecuje sobie, ze cos napisze. Coraz trudniej mi zgodzic sie na wiek! Myslalem, ze 80 lat to bardzo duzo, a okazalo sie... Kiedy sie to wszystko stalo? A tyle mam planow, wydaje mi sie, ze sporo jeszce moge zrobic...
Poki co, donosze Wam krotko, ze nie zrezygnowalem jeszcze z wydanie mojej autobiografii: naiwnie mialem nadzieje, ze zainteresuje sie nia wydawca w Warszawie (odebralem maszynopis osobiscie...). Cieplo i serdecznie komentowali ja Marta i Janek, Karol, Donata (powiedziala, ze to taki "polski" tekst), Krystyna dziwila sie skad w nim taki patriotyzm, Profesor, jeden z moich autorytetow, pisal , ze niej zaglada, K. zwrocil uwage na nieobecnosc cierpkich ocen o ludziach i sytuacjach, osobiscie dostrzeglem, ze zbyt malo miejsca poswiecilem mojemu spotkaniu z Jeanne. Naczelny "Wiezi" nawet na nia nie zareagowal, choc nie proponowalem, naturalnie, wydania calosci.
Chcialbym, aby ten tekst powstal. Tyle ludzi pisze, czesto po to, aby nic nie powiedziec.
Pisze to dlatego, ze "na starosc lat", jak mawiala moja ciotka, takie niepowodzenia urastaja do rangi wielkiej przegranej. To przesada, wielu ma gorzej, ale...
Odzywa sie, bardziej dotkliwe, moje poczucie, ze zyje w "nie moim" swiecie: inaczej odczuwam swojskosc warszaskiej Starowki, Kanonii, czy Alei Najswietszej Marii Panny w Czestochowie, bo tam jestem u siebie.
Wam, Droga Marto, Janku, Karolu (dziekuje za Kamczatke), Donato, Prosorze, Bohdanie, Krystyno, Barbaro siostro Zbyszka, Slawkowi,... mowie, jak mawial Zawieyski: dobrze, ze jestescie...
Przed Wielkanoca, Dla Wszystkich Najlepsze Zyczenia !!!
Jedrzej
PS. Po wojnie z wirusem, nie jeszcze polskich diakrytykow, Sorry