Nas obojga, Jeanne i mnie. Wczoraj poszedłem do Spółdzielni zapytać, czy ogłaszane mieszkanie jest już wynajęte. Okazało sie tak (choć ogłoszenie wciąż tam jest, przed chwilą przeszedłem), co ogromnie zasmuciło Jeanne. I mnie smutno: że tak właśnie toczą się sprawy, że musimy zmienić mieszkanie, że starość upływa i życie, a moglibyśmy mieć nieco spokoju.
Porządkowanie książek. Powinienem to zrobić od dawna, to nawet nie bardzo trudne i pozwala na wiele ciekawych odkryć. Było mi trochę wstyd, kiedy przyszedł François ze swoim kolegą, żeby te książki zobaczyć i ewentualnie coś kupić. Zbiór jest chaotyczny i nie uporządkowany. Chcę koniecznie coś zachować na (spokojniejszą ?) starość, a reszte gotów jestem oddać. Wścieka mnie, że nikogo to nie interesuje ...
Dziś był Jurek K. Dwie godziny dobrej rozmowy o wszystkim. Opowiadał nam historie rodzinne, skomplikowane i trudne. Radził szukać mieszkania w tej samej spółdzielni co on. Wymieniliśmy komentarze o Kombatantach. Zgodził się, że przekażę mu archiwa, które pewnie przechowa w zakrystii. Chcę, żeby część ich zachował u siebie, dla pewności.
W Lille mecz pilkarski z drużyną Eindhooven. Na "Grand'Place" ordy krzyczącej i rozrabiającej mlodzieży. W kawiarni kelnerzy uprzedzili mnie, żebym zapukał do naszego salonu na piętrze, bo trzeba było go zamknąć w obawie przed rozrabiakami, ktorzy chcieliby do toalety. Zwykłe to, ale stale myślę że życie mija tak prędko, a ludzie mają tak mało rozumu. Tak było zawsze, choć mam wrażenie, ze teraz jest gorzej.
J.B., 17 luty 2011, g. 21.29