Bardzo trudne ostatnie miesiące. Operacja, po niej dwie przeprowadzki, wydarzenia w naszym gronie... Starość. Szczególnie mocno ją sobie uświadamiam, nie tylko dlatego, że to i owo "niedomaga" u mnie fizycznie, bardziej z powodu malejącej obecności mojej w świecie, w którym czuję się dziwnie, szczególnie po wyjeździe Aleksandry i dzieci.
Czy zrobiłem w moim życiu coś dobrego ? Czy świat stał się lepszy od 6 stycznia 1935 ? Wszyscy już o tych sprawach myśleli. Wielu znakomitych o nich pisało. Może miałoby sens, gdyby te pytania próbowali sobie postawić ludzie pokolenia Sienkiewicza 1952 ? Łączyła nas w tamtym czasie młodzieńcza przyjaźń, młodzieńcze ideały. O czym wtedy myśleliśmy ? Czy mieliśmy świadomość należenia do wspólnoty ludzi ? Polaków ? Czy czuliśmy wokół nas świat ?
Jaki sens nadałem mojemu życiu ? Czy mogę umierać spokojnie ?
Ma ktoś ochotę podjąć ten wątek ?
Wasz Jędrek Bukowski