O Januszu Zabłockim. Myśli z tezą.
(wspominając Ojca Czajkowskiego)
Dowiedziałem się o śmierci Janusza Zabłockiego.
Uruchomiłem pamięć. W gablocie „klubu katolików” na dziedzińcu Uniwersytetu warszawskiego zobaczyłem informację o spotkaniu na temat pisma „Więź”. Był rok 1958. Dla młodego katolika z Częstochowy u progu studiów było to „na temat”.
Janusz Zabłocki wprowadził mnie pierwszy do świata, którego nie znałem. Od owej rozmowy do dziś w tym świecie mieszkam, w jakimś sensie.
Chcę powiedzieć coś ogromnie istotnego o sądzeniu ludzi. Byłem świadomy, podobnie jak wszyscy, konfliktu między Januszem Zabłockim a Tadeuszem Mazowieckim. Należałem do tych, którzy wiedzieli bardzo mało, czułem tylko, że idzie o coś ważnego.
Obaj dziś nie żyją. Nie chodzi o to, że z Tadeuszem łączyła mnie i łączy nadal ważna przyjaźń, że z Januszem Zabłockim zaś znajomość tylko. Myślę, że w stosunku do Janusza nie wolny byłem od wpływu sytuacji, choć od nikogo nie odczuwałem stronniczych sygnałów.
Ważne że obaj liczące się w Polsce Pismo i Środowisko tworzyli. Że trzeba przyjąć, po chrześcijańsku, iż powodowani byli dobrą wolą. Że dostępnymi ludziom środkami nie można dobrej woli zmierzyć, a usiłując to czynić ryzykujemy wszystkiego ze wszystkim pomieszanie. Tylko w innych wymiarach może byś mierzona.
O śmierci Janusza przeczytałem w połowie września w portalu „Historykon”. Spojrzałem do kolekcji „Więzi”. Pismo nie zanotowało wydarzenia. Wyraziłem żal, że tego nie zrobiła.
Bardzo serdeczny”mail” dostałem od Pani Krystyny Zabłockiej. Cytuje Janusza z dzienników z roku 1979, kiedy obaj byliśmy na przyjęciu we francuskim senacie.
Moja pamięć o Januszu okazała się dobra.Wszystkim nam, ziemianom, idzie się raz z górki, a innym razem odwrotnie. Trudno sądzić.
Moją tezą (osobistą) jest, że źle się stało, że uprzedzono Wyroki, jakie przyjdą do nas wszystkich.
Jędrzej Bukowski