Stoczyłem dobrą walkę. Bieg ukończyłem. Wiary dochowałem (Św. Paweł, List do Tymoteusza), z tekstu Jana Gieorgicy [Grzegorzerzewicza], Biuletyn Konsulatu Generalnego R.P. w Lille, Powstanie warszawskie, n° 9 (19) 1994, s. 35
Czy SPK musi istnieć ?
Ksiądz Generał Witold Kiedrowski, aktualny prezes Stowarzyszenia Byłych Kombatantów Polski we Francji i ich Rodzin pisze: " … Organizacja winna trwać. A szczególnie polscy kombatanci. Bo to część Pamięci Narodu. … Otworzyć Stow. Kombatantów na młode pokolenie Polaków gotowych stać na straży Polski i jej miejsca w Europie Narodów. … Ojczyzna potrzebuje pielęgnacji wspaniałej pamięci naszych Kombatantów ..." (list z dnia 5 września 2010).
Przytoczone myśli dotyczą podstaw wszelkiego działania na rzecz naszej Ojczyzny, a także kształtu, jaki nadaje jej społeczeństwo i naszego miejsca w Europie.
Urodziłem się w roku 1935. Byłem pierwszym konsulem generalnym R.P. w Lille, w latach 1991-1995. Moje uczuciowe i formalne związki z SPK w Lille trwają od wielu lat.
Kilka tygodni temu dwaj kardynałowie opowiadali w telewizji francuskiej o wyborze Jana Pawła II i jego pierwszych wizytach w Polsce. Urzekły mnie obrazy z tamtych lat, zdumiała i zaniepokoiła odmienność Wielkiej Nadziei początku lat 80 wobec atmosfery, a zwłaszcza jakiejś złowieszczej smuty polskiego dziś.
Na tym tle chcę podjąć tytułowe pytanie. Jest ono, w kontekście myśli Księdza Prezesa i wspomnienia mojego ukochanego Wuja Grzegorzewicza, częścią tylko ogromnego zespołu trudnych problemów naszego czasu. Wiele już o nich pisano i nie sadzę, abym był bardziej niż inni upoważniony do zabierania głosu. Chodzi mi o sprawę organizacyjną, która dojrzewa coraz dotkliwiej w środowisku kombatantów, a ma z pewnością znaczenie ogólno wychowawcze.
Otóż myślę, że odchodzenie prawdziwych Kombatantów, tych, którzy z bronią w ręku rzeczywiście walczyli o wolną i niepodległą Polskę, oznacza, dziś i teraz, koniec ich organizacji.
Daty urodzin założycieli SPK należą do pierwszych dwóch dziesięcioleci XX wieku. 20 marca 1949 roku francuskie ministerstwo spraw wewnętrznych uznało sekcję Lille Stowarzyszenia Polskich Kombatantów we Francji. Pierwszym prezesem był Eugeniusz Tuszewski. Istnieje ono nadal, podobnie jak światowa Federacja Polskich Kombatantów z siedzibą w Londynie. Z najwyższym poświeceniem niosą ci ludzie ich miłość do Polski. Są przy tym jakby więźniami ich własnej pamięci, ich młodzieńczych i patriotycznych wierności, ich wspaniałego, polskiego romantyzmu.
Nie byłem Kombatantem. Jeszcze względnie młody, mogłem przecież podziwiać postawę już nieżyjących moich przyjaciół z Koła Lille: Ferdynanda Biernackiego, Janine Giersz Afelt, Edwarda Janowskiego, Edwarda Marka, Wojciecha Matuszewicza, Eugeniusza Przytulskiego, Stanisława Srockiego, Tadeusza Stanisławskiego … Cześć ich pamięci!
Z szacunkiem i podziwem myślę o zmarłym nie dawno Księdzu Generale Witoldzie Kiedrowskim, kapelanie Wojsk Polskich w latach 14 stulecia, skazanym na śmierć przez Niemców i przez Bolszewików, mieszkającym od roku 1945 w Paryżu, niezłomnym patriocie, bojowniku o istnienie polskich kombatantów. Pozostanie w polskiej historii.
Jak inni, a w samym Lille było ich prawie dwustu, przynoszą zaszczyt naszemu Krajowi.
Zmieniły się dziś zasadniczo podstawowe dla nich motywacje z połowy ubiegłego wieku. Inna jest codzienność ludzi, nieznany kształt przybiera Europa, pojawiły się nowe wyzwania! W tym innym świecie określenie roli organizacji patriotycznych, a zwłaszcza sposobu ich działania stają sie coraz pilniejsze. Czas przyszedł, aby młodzież właśnie przejęła po nas pałeczkę, w nowy sposób, daleki od naszych nawyków.
Chyba nazbyt osobiste są te refleksje ... Dedykuję je Kmicicowi i wszystkim przyszłym Chrobrym XXI wieku !
Jędrzej Bukowski
PS. Tekst (poza paragrafem o śmierci Księdza Kiedrowskiego) został złożony do redakcji miesięcznika "Kombatant".