Przed zapowiedzianym zamknieciem Konsulatu Generalnego R.P. w Lille zamieszczam, cytujac oficjalna strone MSZ w Warszawie, fragment zapisu Ministra Spraw Zagranicznych, zanotowany 20 marca 2013. Na podkreslenie zasluguje wiele waznych uwag Ministra z dziedziny spraw gospodarczych. Zastanawiam sie, dlaczego nie wspomina o szczegolnej roli Polonii Polnocy Francji (J.B.)
Likwidacja ambasad
Pan poseł Woźniak pytał o likwidację ambasad. Trochę się z tym spóźnił, bo przeprowadziłem tę likwidację 5 lat temu. Dzisiaj raczej tworzymy. Stworzyliśmy nowe konsulaty – już o tym wspomniałem – na Ukrainie, ale nie tylko. To będzie stały proces. To, że gdzieś raz powstała ambasada, nie znaczy, że musi tam być na wieki wieków. Mapa polskich interesów się zmienia. Kiedyś walczyliśmy przeciwko reżimowi apartheidu w południowej Afryce, nie mieliśmy stosunków dyplomatycznych z południową Afryką, kluczowa była placówka w Zimbabwe. Przestała być kluczowa, nie ma tam żadnych perspektyw gospodarczych. Zamknąłem tę placówkę. Może ją kiedyś otworzymy, gdy sytuacja się zmieni. To musi się zmieniać, bo każda polska placówka to wydatek od kilku milionów złotych rocznie. Dlatego też proszę nie robić mi z tego zarzutu, bo moim zadaniem jest oszczędne gospodarowanie mieniem polskiego podatnika.
(Poseł Tadeusz Iwiński: Zwłaszcza w Karaczi.)
Konsulaty. Każda placówka ma jakąś grupę wsparcia i jakichś swoich sympatyków. To zawsze będzie budziło kontrowersje. W Karaczi konsul bodajże sam błagał o to, żeby wreszcie zamknąć jego placówkę, bo nie miał nic do roboty.
(Poseł Tadeusz Iwiński: Myli się pan.)
Tak że to podniecenie posła Iwińskiego już od 5 lat po zamknięciu tego... Natomiast uzasadnianie istnienia konsulatu w Karaczi potrzebami polskiego kontyngentu w Afganistanie, czego pan dokonywał, uważam za dowód na bujną wyobraźnię.
(Poseł Tadeusz Iwiński: Ja jestem konsekwentny.)
Będziemy tworzyć placówki nowego typu, wizytujących ambasadorów w miejscach, które są perspektywiczne, ale co do których nie mamy jeszcze przekonania, że warto otworzyć stałą ambasadę, np. w Mongolii, gdzie już dwa razy była zamykana ambasada, mamy lokalnego pracownika, który jest wzmacniany przez polskiego dyplomatę z Pekinu bodajże raz na miesiąc. Jeżeli pojawią się wreszcie, po dekadach obiecanek jakieś ważne kontrakty dla polskich firm, to będę pierwszym, który będzie chciał poszerzyć polską ofertę dyplomatyczną o Ułan Bator. Tak samo, jeśli chodzi o Laos. Ale o tych obiecankach słyszę od kilkunastu lat i nadal nic.
(Poseł Tadeusz Iwiński: W Mongolii, gdy zamykaliśmy, Czesi otwierali.)
To już tak będzie, dlatego z partnerami wyszehradzkimi, nordyckimi będziemy się dzielili kosztami. Najlepsze byłoby ustanawianie właśnie w takich krajach, gdzie... Kraje nie największe, nie najbogatsze mają właśnie taką trudną podprogową decyzję: mieć placówkę czy nie. To są też przeważnie kraje, w których koszty funkcjonowania są wyjątkowo wysokie. Weźmy Afganistan. Podzielę się z panem realnym dylematem, który teraz mamy, rozważamy. Dopóki polscy żołnierze są w Afganistanie, dopóty ambasada musi oczywiście być. Ona jest bardzo kosztowna. Do ochrony placówki i ambasady mamy 16 żołnierzy Biura Ochrony Rządu. Proszę sobie wyobrazić, jakie to są koszty. 16 najwyższej rangi żołnierzy z dodatkami wojennymi. Dodatki wojenne są także dla dyplomatów. Olbrzymie koszty.
Zgódźmy się, że koszt funkcjonowania ambasady musi być w jakichś rozsądnych proporcjach w stosunku do obrotów handlowych z tym krajem. Generalnie przyjmuję zasadę, że koszt funkcjonowania placówki nie powinien być większy niż 1% obrotów handlowych, ale mamy kilkanaście placówek, w których ten koszt jest większy, i mamy jedną placówkę, w której koszt utrzymania ambasady to 250% obrotów handlowych z tym krajem.
Ja mam obowiązek patrzeć na to realnie, bo gdyby to zależało od dyplomatów, to byśmy nigdy nie zredukowali żadnego etatu i nigdy nie zamknęli żadnej ambasady, pan sobie z tego zdaje sprawę. Na przykład w takim Kabulu rozważaliśmy różne opcje: wymiany działek, zbudowania ambasady, kolokacji ze Szwecją, tylko wizytującego ambasadora, czy kontynuację obecnego systemu. Najlepiej by było, gdyby Unia Europejska w takich miejscach jak Kabul otworzyła tak zwane Europe house, czyli budynek, który wynajmuje Komisja, któremu zapewnia ten najdroższy zewnętrzny kordon bezpieczeństwa i w którym są pomieszczenia do wynajęcia przez państwa członkowskie, czyli każdy ma swoją ambasadę, ale ona jest fizycznie w jednym kompleksie. Wszyscy zyskują, bo wszyscy redukują koszty. Tak by było optymalnie, o to będziemy zabiegać. I to już działa. Mamy wspólny konsulat państw Grupy Wyszehradzkiej, tak zwany Dom Wyszehradzki w Kapsztadzie, z kolei u nas w konsulacie generalnym w Królewcu urzęduje szwedzki konsul, a z kolei my mamy nadzieję użytkować wspólnie nieruchomość w Algierze.
(Poseł Tadeusz Iwiński: W Armenii…)
Nie wiem, czy to już jest wdrożone, ale…
(Poseł Tadeusz Iwiński: Jest, jest.)
Dziękuję za poparcie, rozumiem, że…