Overblog
Suivre ce blog Administration + Créer mon blog
11 avril 2014 5 11 /04 /avril /2014 11:25

Krystynie

2013-06-18 Wasserman

W czerwcu 2009 roku, The Washington Post opublikował artykuł o Paul'u Wassermannie, którego pokazuje zdjęcie z roku 1945. Później stanie się on wybitnym znawcą problemów informacji, książek i przekazywania wiedzy. Napisze, między innymi, dużą ksiażkę o bibliotekach i maszynie. Będzie wykładał. Także w Warszawie.

Maszyna na zdjęciu z roku 2013, to Naumann Erika. Mój Ojciec otrzymał ją chyba w roku 1946 od żołnierza wyzwolicielskiej Czerwonej Armii, który tym łupem z Berlina odwdzięczył mu się po porodzie żony. Służyła domowej administracji Bukowskich, mojej i Anki pracom magisterskim, stoi tuż za mną, na chwilę wyjęta z szafy. 

W warszawskim Centralnym Instytucie Informacji Naukowo-Technicznej i Ekonomicznej, w Alei Niepodległosci, poznałem Krystynę Ostrowską, Zbigniewa Michejdę, pioniera informacji naukowej w Polsce i jego siostrę Barbarę, innych jeszcze... Z Krystyną spotykaliśmy się w Łazienkach, w Kazimierzu nad Wisła, chodziliśmy na tańce do Olimpu. Została mi krótka rozmowa w Kazimierzu, bodaj w restauracji, przy pilawie - bardzo był smaczny. Zbyszka widziałem po raz ostatni na statku Stefan Batory, w Londynie. Zmarł w Anglii. Barbarę i wnuka Zbyszka, Noego, spotykam w Warszawie.

W latach 1970, kiedy już  byłem we Francji, do Warszawy przyjechał Paul Wassermann. Krystyna została jego żoną. Mieszka, po śmierci męża, w amerykańskiej Bethesda. Pracuje w muzeum poswięconym twó rczości kobiet w Sztuce (National Museum of Women in the Arts) w Waszyngtonie.  

Nie wiem już w jaki sposob odnalazłem w internecie Krystynę Wassermann. Nawiązaliśmy kontakt. Przysłała mi pocztą piękny album o malarstwie Audrey Niffenegger ze swoim artykułem, i z miłą dedykacją.

22 września ubiegłego roku odwiedziła nas w Lille. Spędziliśmy wspaniałe popołudnie. Już nie było czasu, aby odwiedziła zawodowo ważny Palais des Arts.

Opowiadam to nie dlatego, ze Paul, mój ojciec i ja używaliśmy maszyn do pisania tej samej marki. Mnie, człowieka pisującego, uderzyło to odrazu. Ciekawe są zwłaszcza losy ludzi i rzeczy, motywy postepowań. Co skłoniło młodego krasnoarmiejca do wyboru, w zniszczonym Berlinie, takiego właśnie przedmiotu, jak to się stało, że moja Babcia szyła latami w domu w Częstochowie na maszynie Singer'a, produkowanej w latach 1930 przez ten sam koncern?

Wszystkim zdarzają się takie sploty okoliczności. Warto o nich pomyśleć. Dziękuję Ci Krystyno za wizytę u nas. I za Twoja ksiażkę.

Andrzej


 


Partager cet article
Repost0
8 juin 2013 6 08 /06 /juin /2013 14:29

 

 

 

Madame Martine Aubry, maire de Lille

 

 

 

La mort de Pierre Maurois nous a touchés. J’ai eu le privilège d’avoir été consul général de Pologne, quand Monsieur Maurois était maire de Lille. Le Maire a toujours aidé et soutenu le Consulat. La Communauté Polonaise du Nord savait être supportée et trouvait en chaque circonstance son écoute, son secours.

 

Il était important de pouvoir s’adresser à la Mairie quand le bâtiment du boulevard Carnot demandait l’aide des techniciens, il était important de savoir que les informations du Consulat pouvaient circuler grâce à l’aide de la Municipalité.

 

Je me souviendrai toujours de la voix de Pierre Maurois qui s’opposait dès le début à l’occupation (de la Pologne) par sa propre armée ; sa gentillesse envers moi personnellement m’honore, son humanité et sa bonté ont valeur de modèle.

 

André Bukowski, ancien consul général de la République de Pologne

 

 

 

Adriana Elisabeth Bukowska-van Tol, citoyenne des Pays-Bas

 

 

 

Raphael Bukowski

 

 

 

Alexandra Bukowska

 

 

 

 

 

Lille, le 6 juin 2013

 

 

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

  

 

Partager cet article
Repost0
23 avril 2013 2 23 /04 /avril /2013 07:29

 

 

 

 

 

 

 

Rozmowa o ankietach publicznych w siedzibie Communuaté Urbaine de Lille (ważna struktura interkomunalna). Młoda dyplomantka socjologii prosiła mnie o przekazanie doswiadczeń na temat koncertacji, czyli ankiet publicznych, które prowadziłem przez kilka lat. Odbywa ona staż w tej instytucji i przygotowuje pracę na ten temat. Uprzedziłem ja lojalnie, że już nie jestem na liscie mediatorów (nazywa się ich commissaires enquêteurs. Miałem jednak nadzieję, że zaproponują mi nową ankietę.

Nie zaproponowano. Dziewczyna przypomniała mi przecież te ciekawe i społecznie ważne sytuacje, kiedy miałem świadomość, że robię coś użytecznego spotykając ludzi, których dotyczą projekty władz i którzy mogą sie o tych projektach wobec mnie wypowiedzieć, mając świadomość, ze ich uwagi będą przekazane i wzięte pod uwagę.

 

Projektowana praca dyplomowa dotyczy słownicta używanego w życiu publicznym, stosunków między interesem społecznym i interesami indywidualnymi, informacji i informowania ludzi, ewentualnego wykorzystywania nowych technik w komplikującej sie sytuacji.

 

Przypomnienie tych spraw sprawiło mi olbrzymią satysfakcję. Przez godzinę poczułem się tak, jakbym przygotowywał ankietę, poznawał projekt, który będę przedstawiał publiczności (nie mam bronić projektu: mam być wobec niego obiektywny, podobnie jak obiektywnie mam przekazać opinie i uwagi ludzi). Na koniec powiedziałem, ze chętnie przyjąłbym nową ankietę, pod warunkiem, że nie będzie za trudna dla mojego wieku.

 

Po południu, w czasie partii szachów dwie inne wymiany: o problemach rodzinnych i o trudnościach zrozumienia (i akceptacji) powikłan psychicznych. Pomyslałem: jak ogromnym i niebezpiecznym nieporozumieniem ze strony polityków jest wymuszanie prawa o tzw. małżeństwie dla wszystkich. Narzucają je siłą i wbrew społeczeństwu socjaliści, sprzeciwia się, w formie niedopuszczalnej, agresywna część prawicy. Czemu służy poważny kryzys dotyczący podstaw zachodniej cywilizacji, prowokowany w sytuacji rosnących trudności materialnych coraz większej części spoleczeństwa? Jak żałośnie wygląda nowy pomysł ministra edukacji narodowej o wprowadzeniu do szkół nowego przedmiotu, moralności świeckiej? Zasady, religijne, świeckie, chrzescijańskie, żydowskie ... są ogólnie znane od kilku tysięcy lat. Nie trzeba ich na nowo odkrywać. Trzeba postarać się o ich stosowanie. Na przykład unikając wielkich afer finansowych, przedkupstwa na wysokim szczeblu, dbać o interes społeczny.

 

Tuwim napisał: Niech słowo zawsze słowo znaczy, a sprawiedliwość sprawiedliwość.  

Partager cet article
Repost0
14 février 2013 4 14 /02 /février /2013 13:04

Zerwanie – ciągłość…

tłumaczenia w historii 

DSC07370.JPG

Tłumaczenie jako komunikacja kultur – Seminarium

29 i 30 styczeń 2013 roku

Uniwersytet Lille III

Notatka osobista

Peter Schnyder, z Uniwersytetu Górnej Alzacji (miasta Mulhouse i Colmar), o tłumaczeniu Biblii,

Jerzy Brzozowski, z Uniwersytetu Jagiellońskiego, o tłumaczeniu nielegalnym w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej,

Maryla Laurent, z Uniwersytetu Lille III, o tłumaczeniu w Polsce w epoce stalinowskiej (1949-1954) na podstawie stenogramów podstawowych organizacji pracy,

Jan Choroszy o Psalterium tempore belli (1640) i jego tłumaczeniach na polski i na francuski w zawieruchach historii,

Joanna Górnikiewicz, z Uniwersytetu Jagiellońskiego, o pierwszych polskich tłumaczeniach W poszukiwaniu straconego czasu,

Alfred Strasser, z Uniwersytetu Lille III, o tłumaczeniach Mein Kampf,

Wszystkie komunikaty były bardzo ciekawe (było ich 20), obecność Pani Rektor Unirersytetu Fabienne Blaise świadczy o doniosłości konferencji, a uprzejmość Maryli Laurent dodawała całości „polskiego” charakteru.

Notuję z tych dziedzin, te, które mnie szczególnie interesują. Jerzy Brzozowski i Maryla Laurent mówili o sprawach, które znam z moich doświadczeń w Polsce w latach stalinowskich. Posłużyłem się moim tłumaczeniem filozoficznej książki Jacques Monod, francuskiego biologa i laureata nagrody Nobla, który z nieznanych mi powodów nie otrzymał zgody cenzora PRL. Opowiedziałem o Stefanie Kisielewskim i o celnikach Okęcia, którzy starannie oglądali przywiezione książki paryskiej Kultury, na co Stefan reagował wymownym pukaniem się w czoło. Mam jeszcze w papierach oficjalny list władz Politechniki Częstochowskiej, zabiegających o zgodę na wywiezienie czterech egzemplarzy artykułu, który miał być przedstawiony w Paryżu. Dobrze, ze takie rzeczy się opowiada w roku 2013, to nasuwa aktualną analogię z losem starych rękopisów w Mali.

Jan Choroszy jest, inter altres, najważniejszym uczestnikiem spotkania. Znam uczonego od czasów, kiedy w okolicach Grenoble poznawałem pisma Stanisława Vinzenza, dyskutowałem z synem Stanisława Andrzejem, bralem udział w sesjach o autorze Połoniny.

Jan w dalszym ciągu jest czynnym „vinzenzologiem”, utrzymujemy od czasu do czasu kontakt elektroniczny. Z radością dowiedziałem się o  debatach tłumaczy, umówiliśmy się na Uniwersytecie w Lille. Dwukrotnie nas odwiedził w mieszkaniu w Marcq-en-Baroeul, długo rozmawialiśmy.

Zaskoczył mnie i zasmucił los jego książki o modlitwie Ojcze nasz : wydał ja w niewielkim nakładzie cztery lata temu i została kupiona przez parę dziesiątek osób. W katolickiej Polsce…

Na temat losu polskiej literatury inne jeszcze opowieści mnie zaskoczyły i zdumiały, ale pewnie nie powinienem o nich wspominać.

Wysłuchałem z zainteresowaniem informacji Joanny Górnikiewicz o polskich tłumaczeniach Prousta. Podziwiałem jej wiedze. Zrobiłem zdjęcia wszystkich pokazanych na ekranie fragmentów. Może jeszcze wrócę do tej lektury. Do tej pory nie wydała mi się pociągająca.

Szczególne wrazenie zrobila na mnie wypowiedź Alfreda Strassera, który wie (wszystko) o tłumaczeniach Mein Kampf. Myślałem, że nikt już tego nie czyta, a okazuje się, ze ukazuje się miliony egzemplarzy, w różnych jezykach (chińskim, arabskim, japońskim…), często półlegalnie. Do roku 2016 Bawaria posiada wyłączność praw autorskich. Co będzie potem? Dlaczego ludzie to czytają teraz?

W czasie jednej z sesji obok mnie siedział Peter Schnyder, specjalista tłumaczenia Biblii. Pilnie notował. Uderzyło mnie, że prawie za każdym razem notuje w innym miejscu arkusza, krótko, przewracając kartki. Zapytałem, czy stenografuje? Zrobiło mu to przyjemność. Nie stenografuje, ale ma swój własny sposób pisania, który bez kłopotu odczytuje.

Za wszystko, Pani Maryli Laurent wielkie dzięki!!!

Partager cet article
Repost0
3 mai 2012 4 03 /05 /mai /2012 11:03

                                          Konsulat-2010.jpg

 

Święto Narodowe Polski było okazją wieczoru w Konsulacie Generalnym R.P. w Lille, przy Bulwarze Carnot 45, wczoraj wieczorem, 2 maja  2012 roku. Pan Konsul Generalny w paru słowach wskazał na historię Konstytucji  3 maja 1792, na jej wartość dla Polski i jej znaczenie jako zwornika narodowego w historii.

Ze specyficznym humorem, zmagając sie z papierami i z kłopotem odczytując dokumenty, udekorował medalami zasługi dwóch wybitnych polskich specjalistów urodzonych we Francji, swiadków i strażników pamięci polskiej emigracji.

Nie odległe są jeszcze czasy, kiedy z Konsulatu R.P. wychodziły pochody stowarzyszeń Polonii Północnej Francji, ludzie przyjeżdzali z okolic specjalnymi autobusami, nieśli polskie sztandary, liczne zespoły polonijne ubrane były w stroje ludowe. Francuzi zdumiewali się ich entuzjazmem i przywiązaniem do Kraju. Polacy płakali. Zwłaszcza w okresach, kiedy kolejni okupanci odbierali Narodowi prawo głosu, kiedy szczęściem było mieszkać w wolnym kraju.

Miałem zaszczyt im towarzyszyć od roku 1991.

Czasy sie zmieniły. Patriotyzm, o którym wątpić nie można, znajduje inny sposób wyrazu, odpowiadający epoce, zależący od tego, co młodzi  pamiętają, czego ich nauczono.

Gospodarze wieczoru umieli nadać spotkaniu rodzinną atmosferę, także dzięki koncertowi francusko-polskiego zespołu muzyki jazzowej, z uznaniem ocenianego przez obecnych.

Pan Konsul Generalny mówił także o prawdopodobnym sprzedaniu budynku Konsulatu. Ze smutkiem i zdziwieniem usłyszałem tę informację, nie bardzo ją rozumiem, przekształcila spotkanie w wieczór pożegnalny. 

Ile kosztuje banalny obraz polskiego orła w koronie, który ze szczególną atencją zwrócili Konsulatowi kombatanci polscy na samym początku mojej misji w Lille? Czy jego wartość wyraża sie w zamierzonej tranzakcji, która nieodwolalnie odeśle do przeszłosci wszystkie ważne, historyczne chwile przeżyte od powstania Konsulatu w roku 1919, przeżyte i decydujące o losach setek tysięcy Polaków?

Czy zamiast w czasach trudnach szukać srebrników do budżetu, Pan Minister Spraw Zagranicznych nie mógł pomyśleć o dostosowaniu dużego budynku do potrzeb organizacji polonijnych i historii Polski? Wspominał mi o tej trosce Pan Konsul, oboje z moją żoną pracowaliśmy nad tym, ale wtedy, po formalnym wyjściu z komunizmu, nie było ku temu warunków.

Otóż jednak nie mógł. W maju 2010 roku nie Pan Minister wprawdzie, ale wysoki urzędnik Ministerstwa zadecydował o rzekomo koniecznym wycięciu drzewa, którego gałęzie miały dość siły, aby rozeprzeć metalową kratę przed konsulatem. Drzewo to zobaczyłem po raz pierwszy wchodząc do Konsulatu. Stało sie dla mnie SYMBOLEM wolności, źle znoszącej ograniczenia.

Może to naiwne. W dyplomacji symbole mają jednak szczególne znaczenie.

Jędrzej Bukowski

Konsul Generalny R.P. z Lille w latach 1991-1995  

Partager cet article
Repost0
23 avril 2012 1 23 /04 /avril /2012 17:10

Czwartek, 18 czerwca 2012, godzina 12. Jesteśmy z Jeanne w Pałacu Prezydenckim, przy ulicy Krakowskie Przedmieście w Warszawie. Tadeusz Mazowiecki obchodzi 85-te urodziny i postanowilismy skorzystac z zaproszenia Kancelarii Prezydenta R.P. Tadeusz jest jednym z ostatnich autorytetów politycznych i moralnych w Polsce. Jest od ponad pięćdziesięciu lat naszym bliskim przyjacielem, był redaktorem naczelnym warszawskiej Więzi, jest przykładem obywatelskości, szczególnie ważnej w kraju tak bardzo podzielonym jak obecna Polska.

Było nas około 200 osób, z bliskiego otoczenia Tadeusza.  Spotkanie zorganizował pan prezydent Bronisław Komorowski. "Dziękuję, Panie Prezydencie, że pan spowodował tę uroczystość, choć ja jej nie chciałem...", powiedzał Tadeusz jako ostatni "dziękujac wam wszystkim za to, że zawsze byliście ze mną..." 

Mówił też o swoich (naszych wspólnych) troskach: "... aby trwający od pewnego czasu pucz w Rzeczypospolitej nam się nie utrwalił w coś bardzo niedobrego. Wierzę w siłę tej dobrej Polski, bo tyle nam sie udało. Niech ręka boska broni - nie wolno tego zmarnować".

Ważne i ropaczliwe słowa. Jak oddziałują na opinię publiczną? Jak odebrać pominięcie przez Tadeusza obecności w sali kilku ważnych dostojników Kościoła i wyrażenie Kułakowskiemu i Michnikowi długu wdzięczności za kształt jego wiary? 

O Polsce mam z tej podróży trzy relacje. Dwóch taksówkarzy. Pierwszemu "nie mieści się w głowie" to, co robią i to, jak się zachowuja zwolennicy PiS'u. Mówi o tym nie przebierając w słowach. Drugi wprawdzie jest "zwolennikiem" tej opcji, ale o drugiej stronie mówi spokojnie, bez emocji. Trzecia to opinia mojego przyjaciela, przez telefon: są dwie Polski, trzeba je rozdzielić, i postawić wielki płot miedzy nimi. 

W dzień naszego wyjazdu z Warszawy miasto bylo zablokowane przez parę tysięcy autobusów, które zwiozły ludzi na manifestację zorganizowaną przez księdza Rydzyka w obronie telewizji "Trwam". Na szczęście Marek Ż. po mistrzowsku, znajac wszystkie "skróty", dowiózł nas na lotnisko.  

Wrażenie w sumie doskonałe. Najpierw dlatego, źe Jeanne tak dobrze zniosła podróż i że czuła sie wyraźnie dobrze. Po drugie z powodu krótkiego wprawdzie, ale dobrego kontaktu z Tadeuszem, ktory nie wyraża swoich uczuć w sposob egzaltowany.

Mieliśmy parę dni warszawskiego oddechu, cieszyliśmy się hostelem Kanonia na Jezuickiej, pierogami w Zapiecku, rozmawialiśmy długo z Zygmuntem Skórzyńskim, z Kiką Sadowską, z Jankiem Millerem telefonicznie z Częstochowy, z Markiem Źelaznym, z Martą i Staszkiem Gołębiowskimi, z Barbarą Pinno, siostrą Zbyszka Michejdy, bliskiego mi czlowieka z odległych czasów i z jego wnukiem Noe ...  

Dziękuję Panu Prezydentowi za zaproszenie. Jest dla mnie zaszczytem.

 

Jędrzej Bukowski

PS Tytuł pochodzi z filmu Jerzego Zawieyskiego Odwiedziny Prezydenta, z połowy ubiegłego stulecia.  

Partager cet article
Repost0
29 novembre 2011 2 29 /11 /novembre /2011 17:58

    

A-Cruiziat--La-Vie-Nouvelle.jpg 

 

  André Cruiziat est présent dans ma vie depuis le début des années 60. Il a été et il est toujours, mon guide. Comment pourrais-je oublier …

 

Le Soulier de Satin de Claudel, que nous sommes allés voir au théâtre de l’Odéon …

 

Un long périple à travers la Pologne en 1963, avec un groupe de la Vie Nouvelle, et la curiosité d’André à chaque rencontre, son émerveillement devant chaque possibilité de parler aux gens …

 

Son téléphone surprise du 7 novembre 1966 : le lendemain, au Club d’Intellectuels Catholiques à Varsovie André parlait aux jeunes des relations entre les pauvres et les riches de ce monde. J’ai été son interprète et je suis encore impressionné par sa voix cassée d’émotion au moment où il répondait au mot de bienvenue de Zawieyski,

 

Un dîner de Françoise Cruiziat, un samedi de décembre 1967 et une conversation au sujet du notre socialisme vécu, dans son bureau,

 

Une session de La Vie Nouvelle à Charbonnières, en 1968,

 

Des conversations que nous avons eues, avec mon épouse, au début des années 70, à Varsovie à propos notre situation politique. Il arrivait qu’elles se tiennent dans notre voiture, tard dans la soirée, pour voir le maximum, et pour ne pas être vus …

 

Sa joie : La Pologne nous offre un pape ! Quel cadeau … du 23 octobre 1978, mais dans le même texte je trouve, en PS, une remarque sur le caractère classique des anciens textes de Jean-Paul II au sujet de la morale sexuelle,

 

 

 

 

 

Nos premiers meubles en France : une salle à manger Henri II reçue de ses enfants, et pour laquelle, dans une lettre du 30 novembre 1978 André nous promet des chaises supplémentaires ; elle fonctionne toujours dans notre appartement,

 

Une réunion, le 17 février 1979, à Orvilliers-Sorel  près de Compiègne, avec Madame Mounier, José de Broucker, et Jean Chaudouet, consacrée à un projet d’un centre d’information à Rome,

 

La visite d’André à Grenoble le 28 juin 1980, et son passage dans notre appartement à Saint-Martin d’Hères,

 

Une conférence-débat avec le premier ambassadeur post communiste de Pologne à Paris, en  1992,

 

Son idée d’associer les gens pour vieillir intelligemment

 

Le Cheval d’orgueil qu’il m’a offert en souvenir d’une réunion organisée ensemble,

 

Le bureau d’André, rue du Borrégo ! Dossiers, fiches et surtout des petits carnets à spirale contenant ses notes et ses carnets d’adresse, méticuleusement rangés par sa secrétaire. Soucieux de l’orthographe de noms propres, André m’a souvent demandé de lui écrire les noms polonais. Il tenait aussi de souvenir et de le faire savoir aux siens.

 

Nos déjeuners au restaurant chinois du quartier, dont il parle dans sa carte du 11 août 1995,

 

…..

 

Je garde dans mes archives une épaisse pile de feuilles qu’il m’adressait au fil des années en fonction de circonstances qu’il suivait avec intérêt et aux quelles il n’a jamais manquait de réagir. Quelques notes m’aident, de temps en temps, à reprendre de l’enthousiasme en relisant ses textes.

 

Je me souviens …

 

Nos conversations se sont interrompues à l’hôpital de la Salpetrière, un 12 avril 1997, le jour d’anniversaire de mon père. Après, tous se sont retrouvés à Notre Dame des Orages, et … le prodigieux fleuve de la vie, du monde et de l’Eglise continue sa course jusqu’à ce que le Royaume s’accomplisse. Alléluia ! (La Croix, le 12 octobre 1978).

 

_0001--4-.jpg

 

*  *  *

 

PS Ce texte a été publié dans le livre "La Vie Nouvelle André Cruiziat dans l'histoire politique et religieuse  des années 1947-1967", des Jean Chaudouet, R. Labourie et Jean Lestevel, éd. du Signature, Paris 2010, broché, 165 pages. J'ajoute, que le titre de la revue polonaise Wiez a été malencontreusement "francisé" par Lien 

Partager cet article
Repost0
14 novembre 2011 1 14 /11 /novembre /2011 00:41

Une belle cérémonie s’est déroulée ce 11 novembre à Wittes, une commune rurale du Pas-de-Calais. La Municipalité et l’école Jules Verne honoraient ses libérateurs, militaires anglais, polonais et français, tombés pour la liberté.

 

Dépôt de gerbes, hymnes nationaux et drapeaux, le décor nécessaire était planté. Mais l’extraordinaire, c’étaient les enfants qui lisaient et récitaient les textes du général de Gaulle et de Péguy, participaient de plein cœur et en chœur à cette fête, rendant la journée festive, puisque commémorer de cette façon signifie penser et se rendre compte de l’événement.

Des drapeaux français ont été déposés par les élèves sur chaque tombe. Les soldats tués durant les conflits de 1870-1871 et lors de deux guerres mondiales ont été appelés individuellement au Monument aux Morts de la ville, aux aviateurs anglais au cimetière municipal, et devant la Stèle à la mémoire des militaires Polonais tombés le 4 septembre 1944, au lieu-dit le Calvaire. J’étais touché par la présence d’un représentant d’un mouvement polonais jadis puissant et aujourd’hui presque oublié, Solidarność et de son drapeau.

Qu’il me soit permis de les énumérer, ceux qui ont tant aimée la terre de France (Péguy)  et qui l’ont tant servie (de Gaulle) :

Alexandre Albert, Jules Bataille, Auguste Boulin, Janvier Bouve, Eugène Caron, Gaston Dellys, Léon Domare, Paul Dume, Arsène Dume, Emile Joseph et Victor Deprey, Jules Everaere, Jules Evrard, Gaston Flament, Auguste Laigle, Georges Lecigne, Jules Loyez, Victor Marle, Edouard Mouflin, Elysée Pavy, Gabriel Peignau, Jules Petitprez, Lucien Ranes, Arsène Simon,  Abel Store, Emile Thorel, Pascal Vest, Louis Vicart, Arthur Vitry, Victor Wallart,

Richard Bennet, Denis Harrison, Albert Harrison,

Tadeusz Korta, Roman Nowakowski, Józef Salomon, Franciszek et Karol Walczak.

Morts pour la France!

Morts pour la liberté!

M. Lemettre, responsable des classes CM1 et CM2 de l’école, a préparé, avec les élèves, un document annexe intitulé Il faut sauver le soldat Deprey en reprenant le titre du film de Spielberg. D’après le témoignage de Victor Deprey, mort à 95 ans, et selon les archives, le document retrace, pour leur rendre un hommage particulier, l’histoire de ces soldats, exemplaires à plusieurs titres, de toutes les victimes des guerres.

Les habitants du village et les invités ont été vraiment impressionnés. Parmi eux, je note une combattante polonaise, Mme Backiel, et la vice-présidente du Souvenir Français, Mme Léonie Konieczka-Kosmala, victime de la seconde guerre mondiale.

Je pense à mon vieil ami en Pologne, et aux ses recherches consacrées au Capitaine Witold Pilecki, qui s’est fait volontairement prisonnier d’Auschwitz. Il est heureux que les jeunes d’aujourd’hui s’intéressent aux vieux d’antan.

Merci, Monsieur le Maire, Hervé Faucon, pour cette belle journée. 

Jędrzej Bukowski 

 

 

 

Partager cet article
Repost0