Overblog
Suivre ce blog Administration + Créer mon blog
30 novembre 2011 3 30 /11 /novembre /2011 13:30

Dziś moje imieniny. Pierwszy raz nikt nie złożył mi życzeń. Dzięki internetowi wiem, że Jędrzej Śniadecki urodził sie urodzil się równo 243 lata temu i zmarł w Wilnie 11 maja 1838, co wyjaśnia nadanie mi imienia, zaproponowanego przez mojego ojca, Wilnianina. Stanisław Vinzenc - jeden z moich ulubionych autorów poprzeszedził mnie o 123 lata, a niejaki Andrzej Bukowski, historyk literatury ze Starych Połoszek urodził sie w roku 1911. W tym samym dniu roku 1591 urodził sie Andrzej Bobola, mój swięty Patron.

 

Uczony, wybitny pisarz, historyk litaratury i święty, to doskonałe towarzystwo, powinno mnie nastroić optymistycznie, czego sobie szczerze życzę, jak mawiał Kisiel w swoich felietonach w Tygodniku Powszechnym !

 

 

Partager cet article
Repost0
5 août 2011 5 05 /08 /août /2011 08:53

Sierpień 2011

 

Przeprowadzamy sie do innych mieszkań. Jeanne, ja i Rafał z Marcq-en-Baroeul do Marcq-en-Baroeul, Alexandra, Anastasia i Matthias z La Madeleine do Montpellier.

 

Dwie ważne i trudne operacje. Pierwsza - ważna (finansowo) i trudna (fizycznie i zdrowotnie w naszym wieku w którym "ludzie się nie przeprowadzają"-, według miłej małżonki właściciela warsztatu samochodowego. Druga ważna życiowo dla Aleksandry, bo związana z jej promocją w pracy, chyba szczęśliwą, bo postawi ją wobec koniecznej samodzielności wobec losu.

 

W sumie dwie rewolucje. Wyjazd Aleksandry i dzieci będzie dla nas olbrzymią i smutną zmianą : po raz pierwszy w życiu nie będziemy razem w dobrych i złych chwilach.

 

Także z Głoskowa idą niepokoje. Marta niedomaga i nie wiadomo dobrze co jej jest, zdechł ich pies, cieszę sie, że Staszek czuje się, jak mówi, "jako tako". W dodatku problemy z domem i z wodą, która ostatnio często daje się Polakom we znaki.

 

Zmierzch. Szczęliwie, że Jeanne czuje się względnie dobrze i zaraża mnie optymizmem (umiarkowanym). Bogu dziękuję za formę fizyczną przy przenoszeniu rzeczy z mieszkania do mieszkania. 

 

Anastasia spędziła miesiąc w Polsce. Jest zachwycona i planuje tam studia.

 

Opowieść jest krótka, to, co opowiadam jest wyrazem zawodu i trudów życia, pewnie braku jakichś umiejętności. 

 

Jędrzej Bukowski

 

Résidence Des Près

17, rue des Verts Près

59700 Marcq-en-Baroeul

 

tel. 09 52 76 07 72

 

 

 

 

Partager cet article
Repost0
16 mars 2011 3 16 /03 /mars /2011 13:53

Obrazy przychodzą z Japonii. Pokazują niewyobażalne i przynoszą poczucie niemocy. Staram się wyobrazić sobie tych ludzi, podziwiam (co to znaczy ?) ich spokój, który interpretuję z pewnością "po mojemu", a przecież moja historia i moje refleksy są z pewnościa inne, mowię o tym, że "to straszne", mowię o katastrofie, o energii atomowej ... Pewnie trochę (coraz bardziej) boję się o przyszłość.

 

Pamiętam Czernobil w roku 1986, w czasach Breżniewa i sekretów komunizmu. Teraz, obrazy opowiadają prawie wszystko natychmiast, a ludzkie możliwości nadal są bardzo ograniczone.

 

 

Powiedziano, że w Japonii nic już nie będzie tak, jak dotychczas. Tylko jak będzie ? Czy ludzkość może w dalszym ciągu rządzic się tylko dla władzy, dla pieniędzy i dla ambicji osobistych ?

 

Wstyd mi, że politycy nie mogą sie zdobyć na konkretną pomoc Powstańcom Libijskim. Dlaczego ? Jakie są i czyje interesy, w imię ktorych rzadzący starą Europą przyzwalają zabójcy na masakry ? Co znaczą słowa, a o czym mówią czyny ?

 

 

 

Les images viennent du Japon. Elles montrent ce  que l'on ne peut pas  imaginer et inspirent de l'impuissance.

J'essaie m'imaginer les Japonais, j'admire (c'est quoi admirer ?) leur calme, que j'interpère sûrement "à ma façon", et pourtant ma propre histoire et mes reflexes sont différents, je dis que "c'est horrible", je parle de la catastrophe, j'évoque l'énergie nucléaire ... Peut-être, j'ai un peu (de plus en plus) peur de l'avenir.

 

 

 

Je me souviens de Tchernobyle en 1986, à l'époque de Brejnev et de secrets du comunisme. Maintenant, les images racontent presque tout tout de suite, mais les possibilités de l'homme sont toujours très limitées.

 

 

 

Il a été dit qu'au Japon rien ne sera plus comme avant. Comment cela sera alors ? L'humanité, pourra-t-elle toujours être gouvernée seulement au nom du pouvoir, de l'argent, et des ambitions personnelles ?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Partager cet article
Repost0
24 février 2011 4 24 /02 /février /2011 11:35

Wracam z szachów, jest około 21 wieczorem. Przed łazienką mokro. Pod sufitem wiszą krople wody. W szafie deszcz... Skad ? Z współlokatorami (i właścicielami) rozpoczynam konsultacje. Idziemy na piąte pietro, idziemy do sasiadów na IV, gdzie Jeanne już była, nie zastawszy nikogo. Teraz mamy klucz i idziemy komisyjnie: sucho wszędzie (i jak elegancko, jak bogato!). Schodzimy do piwnicy. Obaj panowie mają spore rozeznanie gdzie jest woda ciepła, a gdzie gorąca, dom jest ogromny, korytarze są długie i brudne. Zamykamy zawór ciepłej wody. Idę na trzecie piętro (do nas), otworzyć odpowiedni kurek, żeby "zmniejszyć ciśnienie w rurze". Obaj panowie zostają w piwnicy. Schodzę. Nie mamy pewności, czy zamknęlismy własciwą rurę. Idę na trzecie piętro. Ciepła woda leje się w dalszym ciągu, a w szafie coraz więcej wody. Do piwnicy. Dziesiątki metrów rur, dostrzegam jeszcze dwie. Na wszelki wypadek zamykamy je. Żona jednego z panów, już w piżamie, dzielnie nam towarzyszy i proponuje, żeby zamknąć takze i zimną wodę. Na trzecim pietrze leje się w dalszym ciagu. Zmieniam ręcznik na półce w szafie, poprzedni jest już wypełniony wodą, która obficie ścieka.

W piwnicy, troje dyskutują.

 

Na trzecim piętrze ustawiam przed kaloryferem walizkę, która zostawiłem na mokrej podłodze przed szafą. To ładne wspomnienie z Tunisu, piękna. Wracamy, tym razem wszyscy, do nas. Już nie pada. Jeden z panów radzi mi, żebym wyjął z szafy wszystkie ubrania. Okazuje się, ze niemal wszystko jest mokre i zniszczone. Umawiamy się, ze dokończe tę pracę, a oni rano zadzwonią do hydraulika i do Spółdzielni z zawiadomieniem o wypadku. Pani w piżamie uspakaja mnie, żebym się nie przejmował wyprowadzką. Są sympatyczni.

 

Jeanne mi dzielnie pomaga. W salonie na kanapie, w kuchni na podłodze i na sprzętach rozkładamy mokre koszule, marynarki, spódnice, szlafroki, nikomu nie potrzebne zabawki.

 

Po północy robie zdjęcia.

 

Hydraulik (i reszta) zjawili sie troche po osmej, dziś rano. Jest godzina 12.03, technicy znaleźli w rurze dziurkę wielkości główki od szpilki. Pozostaje nam spisać straty i czekać na eksperta ubezpieczenia. Wszędzie niemiłe ślady i brzydko pachnie.

 

 

 

 

Il est 21 heure, le 23 février 2011. Je rentre des échecs. La moquette devant la salle bain est humide. Sous le plafond, des gouttes d'eau. Il pleut dans l'armoire... D'où ? Je commence les consultations avec les collocataires (et propriétaires). Nous montons au V étage, puis au IV étage voir les voisins. Jeanne a déjà était là, mais il n'y a personne. Maitenant, nous avons la clé de leur appartement et telle une commission spéciale, nous entrons: tout est sec (c'est beau, c'est riche). Nous descendons à la cave. Les deux messieurs savent assez bien par où passe l'eau froide, par où la chaude. Le bâtiment est énorme, les passages longs et sales. Nous fermons un robinet de l'eau chaude. Je monte au troisième (chez nous), pour ouvrir le robinet de l'eau chaude "fin de réduire la pression dans la conduite". Les deux messieurs restent dans la cave. Je descends. Nous ne sommes pas sûres d'avoir fermé la bonne conduite. Je monte. L'eau chaude continue à couler, il y a de plus en plus d'eau dans l'armoire. A la cave. Des mètres de tuyaux. J'apperçois encore deux. Nous les fermons, à tout hasard. L'épouse d'un des messieurs qui nous accompagne en pijama, propose de fermer aussi l'eau froide. Au troisième, l'eau coule ... Je change un torchon, car le précédent est déjà rempli.

 

 

 

A la cave, on continue à discuter.

 

 

Au troisième, je pose une valise devant le radiateur. Trempée, elle doit sécher. Nous l'avons achétée en Tunisie, elle est tès belle. Un souvenir de voyage. Tout le monde se retrouve chez nous. On me conseille de sortir tout de l'armoire. Je constate que presque tout est humide et abimé. Nous convenons que je continue ce travail, et qu'ils vont téléphoner dès le matin pour appeler un hydraulicien et aux assurances pour déclarer les dégats des eaux. Madame en pijama tente de m'assurer à propos de notre recherche d'appartement. Ils sont gentils.



Jeanne m'aide avec courage. Au salon, sur un canapé,dans la cuisine, par terre et sur les meubles, je dispose le linge mouillé, vestes et pantalons, jupes, robes de chambre, des jouets dont personne n'a plus besoin. Je prends des photos.   

  

Le technicien (et les autres) sont venus ce matin. Il est 12.03. Ils ont trouvé, dans une conduite, un trou grand comme une épingle. C'est fini. Il nous reste de faire la liste de dégats et d'attendre un expert. Partout des traces de saleté. Cela sent mauvais.



Jedrzej Bukowski

24 février 2011

Partager cet article
Repost0
9 février 2011 3 09 /02 /février /2011 17:13

Dom Marty i Staszka stoi w wodzie. Marta mówi, że zrobi zdjęcia, bo czegoś takiego jeszcze nie widziała. Pod domem nie ma fundamentów, wszystko stoi na glinie, która już nie przyjmuje stopniałego śniegu i nagromadzonej wody. Także inne domy stoją w wodzie. Także i te, które należą do bogatych ludzi.

 

W listopadzie 2010, na płacz jakiejś kobiety, która - już wtedy - musiała układac cegly i na nich kładkę, żeby wyjść, urzędnik miejski powiedział, ze miasto nie ma pieniędzy, bo pogrzeby Zmarych 10 kwietnia za dużo kosztowały.

 

Marta mówi też, że pies jest nie tylko ślepy, ale i głuchy, przez co prawie nie słychac dzwonka do drzwi.

 

Bardzo mi jej żal, wyobrażam sobie, że jej codzienność jest bardzo trudna.

 

Wczoraj list od Andrzeja Łodzińskiego. Serdeczny. Przesyła mi życzenia noworoczne. Odpisałem, podając daty i godziny, kiedy wysłałem mu trzy e-maile z naszych polskich wakacji 2010 i z pobytu z Jeanne w Warszawie w paździeniku.

 

Ulice Lille. Znajome, ale jednocześnie "nie moje" i jakieś smutne. [Umrzeć w Lille ... brr]. Metro, korytarze, podobnie (i nieładnie) ubrani ludzie: dżinsy, brak smaku, bardzo mało kobiet w sukniach, jakaś dziewczyna w chyba sportowych, krótkich i obcisłych majteczkach i z gołymi nogami, rozwiązywała krzyżówkę na stojąco. Sporo wczoraj chodziłem, trochę boli krzyż.

 

J.B. g. 17.36

 

 

Partager cet article
Repost0